5 paź 2015

I 3

 (Do okrętu wiozącego Wergiliusza do Aten)

 Sic te diva potens Cypri 

(Strofa archilochijska IV) 

Niechaj władczyni boska Cypru,
   bracia Heleny, jaśniejące gwiazdy,
niech cię prowadzi ojciec wiatrów
   zamknąwszy wszystkie inne prócz Japyksa,

okręcie, któryś winien troskę
   o Wergiliusza: do attyckich brzegów
dowieź go proszę w dobrym zdrowiu
   i miej w opiece połowę mej duszy.

Dębowa tarcza, spiż potrójny
   krzepiły serce męża, który pierwszy
kruchą łódeczkę spuścił w otchłań
   i Afrykański wicher go nie trwożył

walczący z silnym Akwilonem,
   ani Hyady smętne, ani wściekły Notus,
któremu i pan Adriatyku
   nie zrówna, kiedy wznosi i ucisza fale.

A jak się lękać musiał śmierci,
   kto suchym okiem patrzył na wodne potwory,
kto widział morze szalejące
   i osławione skały przylądka Piorunów?

Na próżno bóg rozważny dzieli
   ziemie przegrodą mokrych oceanów,
gdy łodzie niepokorne śmiało
   forsują brody, zda się, nieprzebyte.

Zuchwała ludzkość nie zna granic
   i wciąż ponawia zakazaną zbrodnię,
odkąd zuchwały syn Japeta
   dał ludziom ogień wykradziony zdradą.

Nieszczęście spadło w ślad za ogniem
   na domy, chorób nieznanych zastępy
wylęgły się na całej ziemi
   i nie tak rychłe przeznaczenie śmierci

szybszym zmierzało odtąd krokiem.
   Dedal doświadczył powietrznych przestrzeni
na skrzydłach, co nie ludziom dane,
   czyn Herkulesa pokonał Acheron.

Nic nie jest straszne dla śmiertelnych:
   w głupocie swojej szturmujemy niebo
i nie możemy ścierpieć gromów,
   które w odwecie ciska gniewny Jowisz.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama