6 paź 2015

IV 13

Audivere, Lyce, di mea vota, di

(Strofa asklepiadejska II)

Wysłuchały, Liko, mej klątwy bogi, tak,
wysłuchały: próchnem się stajesz; a przecie
   piękną chcesz się wydawać,
      hulasz i pijesz bezwstydna

i chropawym śpiewem pragniesz Kupidyna
zwabić leniwego; lecz on dziewczęcej i
   w cytrze wprawionej Chii
      pieści wiośniane policzki.

On wszak bez litości minie w locie suche
dęby i przed tobą umknie, bo już żółte
   twe zęby, zmarszczki lico
      szpecą, a głowę siwizna.

Ani nie powrócą ci kojskie purpury
ni kamienie drogie z czasów, co od dawna
   w księgę plotek wpisane,
      na zawsze zamknął dzień chyży.

Gdzie pierzchła różowa twoja płeć, powabne
ruchy? cóż ci z tamtej, ach tamtej zostało,
   co czystą tchnąc miłością
      wzięła mnie kiedyś w niewolę,

pierwsza po Cynarze, wdzięczna i słynąca
z igraszek rozkosznych? lecz Cynarze krótkie
   pisane były lata,
      a los ocalił podobną

do żyjącej długo starej wrony Likę,
by młodzieńcy chętni wciąż oglądać mogli
   nie bez głośnego śmiechu
      popioły zgasłej pochodni.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama
IV 7

Diffugere nives, redeunt iam gramina campis

(Strofa archilochijska I)

Oto stopniały śniegi i wraca już trawa na pola,
   a drzewa liść okrywa;
cała się ziemia odmienia i wody rzek, opadając,
   płyną już wśród swych brzegów.

Gracja w nimf korowodzie, z siostrami dwiema, naga,
   znów waży się wieść tańce.
Ty nie myśl, żeś wieczny, pomnij na rok i godzinę,
   co dzień przyjazny skraca.

Zefir miarkuje mrozy, po wiośnie nadejdzie lato,
   ono też minie, i wnet
szczodra jesień sypnie owocem, jeszcze mała chwila,
   i gnuśna ciągnie zima.

Szybkie zmiany księżyca nagrodzą blasku straty:
   ale gdy my zstąpimy
gdzie mieszka zacny Eneasz, bogaty Tullus i Ankus,
   będziemy prochem i cieniem.

Któż wie, czy zechcą przydać wielcy bogowie na niebie
   czas przyszły dniom dzisiejszym?
lecz nic nie przejmą z tych dóbr zachłanne ręce dziedzica,
   coś je swej duszy przysporzył.

A więc gdy umrzesz i gdy wysokie nad tobą Minos
   swoje odprawi sądy,
ani twój ród, Torkwacie, wymowa ani pobożność
   na nic się już nie zdadzą.

Z podziemnych wszak ciemności ani Diana skromnego
   niezdolna wywieść Hipolita,
ni letejskich łańcuchów nie może skruszyć Tezeusz
   lubemu Piritousowi.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama
III 30

Exegi monumentum aere perennius

(Wiersz asklepiadejski mniejszy)

Stawiłem pomnik ponad spiże trwalszy,
wyższy nad ogrom królewskich piramid,
którego deszcz uparty ni wściekły Akwilon
skruszyć nie zdoła, ani nieprzerwane

następstwo lat, ani gonitwa czasu.
Nie cały umrę i znaczna ma cząstka
wymknie się Libitynie: sławą u potomnych
wciąż młody, będę wzrastał, póki na Kapitol

kapłan wstępuje z milczącą dziewicą:
powiedzą o mnie, że gdzie bystry Aufid
szumi, gdzie w wodę niezasobny Daunus
chłopskim rządził plemieniem, ja z nizin powstawszy

pierwszy pieśni eolskie do italskich
rytmów przywiodłem. O, możesz być dumna
z zasług widomych i delfickim laurem
uwieńcz me skronie, wdzięczna Melpomeno.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama
III 29

Tyrrhena regum progenies, tibi

(Strofa alcejska)

Tyrreńskich królów potomku, dla ciebie
łagodne wino w nietykanym dzbanie
   z kwiatami, Mecenasie, róży,
      a dla twych włosów olejek z orzecha

od dawna u mnie czeka: oddal troski,
nie musisz patrzeć wciąż na mokry Tybur,
   Efuli pola strome ani
      grzbiet ojcobójcy Telegona.

Porzuć majątek sprzykrzony i wieżę
w twoim pałacu, która chmur dosięga:
   zacnego Rzymu przestań chłonąć
      dymy, mozoły i hałasy.

Najczęściej miłe bogaczom odmiany
i obiad zgrzebny pod lara małego
   opieką, bez purpury drogiej,
      czoło stroskane wygładzały.

Już jasny ojciec Andromedy ogień
ukryty wznieca, już Procjon się jarzy
   i Lwa szalejącego gwiazda,
      a słońce suszę zapowiada;

już pasterz cienia wraz z trzodą znużoną,
chłodu strumienia szuka i zarośli
   Sylwana kosmatego, patrząc
      brzegu skrytego przed wiatrami:

a ty się troszczysz o porządek państwa
i lękasz się o losy miasta, myśląc,
   co knują Sery, co Cyrusa
      Baktra i co Tanais sporny.

Roztropnie czasu przyszłego koleje
bóg mądry zakrył nieprzebytym cieniem
   i śmieje się, gdy człek śmiertelny
      więcej się krząta niż trzeba. Pomnij

co jest, układać mądrze: bo reszta jak rzeka
płynie, to nurtem leniwym zdążając
   spokojnie w stronę Etruskiego
      morza, to kamień pokruszony,

rwane wykroty i bydło i domy
tocząca naraz, przy wtórze lamentu
   odległych gór i lasów bliskich,
      gdy pęd powodzi wściekłej wzburza

ciche potoki. Bo ten sobą włada
i wesół żyje, kto po dniu skończonym
   powiedzieć może "żyłem". Jutro
      niech ojciec wyśle czarną chmurę

na niebo albo słońce czyste; przecie
co było, tego nie zniweczy ani
   już nie odmieni i nie zatrze,
      co doba płocha raz uniosła.

Fortuna rada ze swego zajęcia
tak okrutnego i chętna igraszce
   zaszczyty złudne ciągle miesza,
      to mnie łaskawa, to znów innemu.

Los chwalę stały: gdy lotne przetrąca
skrzydła, wyrzekam się darów i w moją
   cnotę się chronię, by ubóstwo
      znosić roztropnie i bez żalu.

Nie umiem ja, gdy w sztormach Afrykańskich
zawyją maszty, do skarg się uciekać
   i obiecywać wotów szczodrych,
      aby cypryjskich i tyrskich towarów

nie pochłonęły chciwe fale morza:
mnie w kolebeczce dwuwiosłego czółna
   bezpiecznie przez Egejskie burze
      prowadzi aura z bliźniaczym Polluksem.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama
III 18

Faune, Nympharum fugientum amator

(Strofa saficka mniejsza)

Faunie, co gonisz pierzchające Nimfy,
przez me dziedziny i słoneczne pola
przybądź łaskawie i odwiedź też proszę
          moje zwierzątka,

bo na ofiarę składam jednoroczne koźlę
i w dzbanie, co Wenery towarzyszem,
win nie zabraknie, a ołtarz pradawny
    dymi kadzidłem.

Bydło się cieszy ziołem rozmaitym,
gdy powracają twe grudniowe nony;
ludzie na błoniach świętują beztrosko
    z wołem leniwym;

wilk błądzi pośród nietrwożnych jagniątek,
las tobie liście pomierzwione strąca,
rolnik ochotnie w twardą ziemię bije
    trzy razy stopą.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama
III 1

Odi profanum vulgus et arceo

(Strofa alcejska)

Pogardzam tłumem i trzymam się z dala.
Zamilczcie wszyscy: pieśni nie słyszane
   jeszcze dotychczas, ja, Muz kapłan,
      dziewczętom i chłopcom zaśpiewam.

Silni królowie nad swymi trzodami,
a nad królami moc sprawuje Jowisz,
   co skruszył Gigantów potęgę
      i brwi skinieniem świat porusza.

Bywa, ktoś bierze stąd swoją przewagę,
że w bruzdy wsadza szczepy, inny, rodem
   świetniejszy, o urząd się stara,
      ten cnotą i chwałą się chlubi,

gdy w szranki staje, ów zyskał klientów
więcej: a przecie jednako Konieczność
   wielkich i małych ciągnie losy,
      wszystkie imiona miesza urna.

Komu nad karkiem niepobożnym nagi
miecz wisi, temu sycylijskie dania
   nie będą podniebienia pieścić,
      a ptaków śpiew i dźwięki cytry

snu nie sprowadzą: bowiem sen spokojny
lubi wieśniaków chaty pochylone,
   nie gardzi też cienistym brzegiem
      ani doliną w powiewach Zefiru.

Tego, kto tyle pragnie, ile trzeba,
nie wzruszy ani zbałwanione morze,
   ni wiatr gwałtowny, gdy Arktur zachodzi
      albo gdy Koza wstępuje na niebo,

ani winnice gradem posiekane,
zwodnicza rola, gdy zgnębione drzewa
   deszczom się skarżą, to znów gwiazdom
      suszącym glebę w srogiej zimie.

Już ryby czują morze pocieśnione
od głazów w głąb rzucanych: liczne
   drużyny posady sposobią
      dla pana, co już sprzykrzył sobie

mieszkać na ziemi: ale Lęk i Trwoga
wstępują tam, gdzie on, a czarna Troska
   nie da się spędzić ze spiżów okrętu
      i na rumaku za jeźdźcem usiądzie.

Jeśli cierpienia ni marmur frygijski
ni purpurowy strój od gwiazd jaśniejszy
   ni smak falerna ukoić nie zdoła,
      ani wonności achemeńskiej maści,

czemu sposobić miałbym nowe atrium
z wystawnym wejściem, które zawiść budzi?
   czemu sabińską zamienić dolinę
      na więcej znoju łaknące bogactwa?

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama
II 20

(Do Mecenasa)

Non usitata nec tenui ferar

(Strofa alcejska)

Niezwykłym i nie lada piórem opatrzony
poeta, co dwojaką już postać przybiera,
   ulecę w przestwór i dłużej na ziemi
      nie pozostanę, wzniosę się nad zawiść,

porzucę miasta, ani też nie umrę,
ja, z rodziców ubogich, ja, którego wzywasz,
   mój drogi Mecenasie, nie zaginę
      ani mnie Styksu nie pochłoną fale.

I oto już pokrywa mi golenie
chropawa skóra, zmieniam się w białego ptaka,
   a spośród palców i ponad ramiona
      wyrasta w górze para lotnych skrzydeł.

Już szybszy od Ikara, co go Dedal zrodził,
patrzę na Bosfor, jak u brzegów huczy,
   na getulijskie Syrty, widzę w dali,
      ptak rozśpiewany, ziemie Hiperborów;

pozna mnie lud Kolchidy i Dak, co lęk skrywa
przed marsyjską kohortą, dalecy Geloni,
   dowie się o mnie biegły Iberyjczyk
      wraz z Galem wodę pijącym Rodanu.

Zbyteczne płaczki na pustym pogrzebie,
ponure szaty, smętne wyrzekania:
   powstrzymaj żale i daremnych
      oszczędź mi proszę nad grobem honorów.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama
II 14

Eheu fugaces, Postume, Postume

(Strofa alcejska)

Szybko, niestety, Postumie, Postumie,
mijają lata i nawet pobożność
   zmarszczek nie wstrzyma i ani starości
      ni rychłej śmierci drogi nie zagrodzi,

i choćbyś z trzystu co dzień składał wołów
ofiarę, przyjacielu, nie przebłagasz
   nieczułego Plutona, co potrójnie
      olbrzymów Geriona i Tityosa

smętną opasał strugą, tak nam wszystkim,
co ziemi hojne spożywamy dary,
   pisana ta żegluga, czyśmy możni,
      czy los nam przypadł ubogiego kmiotka.

Próżno nam stronić od Marsa krwawego,
od Adriatyku ryczących bałwanów
   i próżno zgnilą jesienią unikać
      Austra, co zdrowiu niechybnie zaszkodzi:

zjawi się czarny i falą leniwą
Kocyt płynący, i Danaa córy,
   i potępiony Syzyf Eolida,
      co w pohańbieniu na wieki się trudzi,

przyjdzie porzucić ziemię i dom własny,
i wdzięczną żonę, a z drzew, które sadzisz,
   żadne prócz tylko cyprysów ponurych
      za tobą nie podąży, panem chwili.

Godniejszy dziedzic cekuby wypije,
choć strzeże ich sto zamków, a posadzkę
   spłucze wytrawnym winem, znakomitszym
      niż podawane na ucztach kapłanów.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama
II 10

(Do Licyniusza)

Rectius vives, Licini, neque altum

(Strofa saficka mniejsza)

Lepiej uczynisz, Licyniuszu drogi,
ani nie płynąc na otwarte morze,
gdy burz się lękasz, ani się zbliżając
   do stromych brzegów.

Kto złoty sobie upodobał umiar,
ten się uchroni przed nikczemną nędzą
i przed zawiścią, która zawsze ściga
   bogate dwory.

Częściej wiatr targa sosną, gdy ogromna,
dotkliwiej pada wyniosła wieżyca
i w gór najwyższych obnażone szczyty
   biją pioruny.

Ufa w nieszczęściu, lęka się, gdy losy
zmienną koleją łaskawość okażą,
rozumne serce: skraca gnuśne zimy
   Jowisz, a wreszcie

precz je przegania; jeśli dziś zła chwila,
to się odmieni: czasem lutnią budzi
Apollo Muzę milczącą, nie zawsze
   łuk swój napina.

Wśród niepowodzeń bądź śmiały, stań mężnie
w szranki, a zatem z rozwagą tym większą,
gdy wiatr przyjazny nazbyt, pomnij zwinąć
   wydęte żagle.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama
II 3

(Do Deliusza)

Aequam memento rebus in arduis

(Strofa alcejska)

Stateczny umysł zachowaj w niedoli,
a nie inaczej, gdy dobrze się wiedzie,
   wesele wtedy miarkuj próżne,
      pomnij, Deliuszu, żeś śmiertelny,

czy w smutku ciągłym dni swoje przeżyjesz,
czy leżąc w święto na dalekiej łące
   pokrzepiać będziesz się falernem
      z głębszej piwnicy wydobytym.

Bo po co sosna wielka i topola biała
przyjaznym cieniem łączą swe gałęzie?
   i czemu woda tak się spieszy
      w krętego strumienia uwięzi?

Tu wina, maści wonne i naręcza
każ przynieść wdzięcznych róż, co żyją krótko,
   dopóki wiek i trzy siostrzyce
      żywota czarne nici przędą.

Porzucisz górskie nabyte pastwiska
i willę, którą żółty Tyber myje,
   porzucisz, a bogactwa świetne
      staną się schedą innego dziedzica.

Czyś człek zamożny i ród starożytny
wywodzisz od Inacha, czyś ubogi
   i spośród gminu, umrzeć musisz,
      ofiara bezwzględnego Orka:

każdy tam zmierza, wszystkim przeznaczone
obroty urny i prędzej czy później
   los nam rozkaże wsiąść do łodzi,
      która powiezie na wieczne wygnanie.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama

5 paź 2015

I 31

(Do Apollina)

Quid dedicatum poscit Apollinem

(Strofa alcejska)

Czego od święconego dzisiaj Apollina
wieszcz może żądać? o co ma się modlić
   lejąc z patery młode wino?
      bo nie o plony obfite Sardynii,

nie o Kalabrii rozpalonej trzody,
nie o słoniową kość czy złoto Indii
   i nie o pola, które Lirys
      opływa smętnym rozlewiskiem.

Niech komu los ją dał, tnie nożem krzywym
kaleńską łozę, by kupiec bogaty
   złotym pucharem spijał wina
      nabyte za syryjski towar,

on samym bogom drogi, co bezpiecznie
trzy albo cztery razy w roku płynie
   po Atlantyku. Mnie żywią oliwki,
      cykoria i listeczki ślazu.

Ty daj mi w dobrym zdrowiu pożywać owoce
trudu mojego życia, potomku Latony,
   i proszę, bym nie doznał szpetnej
      starości ani nie stracił mej lutni.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama
I 23

Vitas inuleo me similis, Chloe

(Strofa asklepiadejska II)

Stronisz przede mną, Chloe, podobna sarence,
co matki trwożnej szuka po górskiej ustroni
   i lęk odczuwa płonny
      przed każdym szmerem w lesie.

Bo czy z nadejściem wiosny listki rozbudzone
potrąci wietrzyk, czy też zarośla jeżyny
   mała jaszczurka wzruszy,
      już serce drży i nóżka.

A przecież cię nie gonię, by jak tygrys srogi
albo lew getulijski rozszarpać na sztuki:
   więc nie wypatruj matki,
      bo iść za mężem pora.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama
I 14

O navis, referent in mare te novi

(Strofa asklepiadejska I)

Okręcie, oto nowe na morze cię niosą
fale. Co czynisz? Odważ się pozostać
   w porcie. Czyżbyś nie widział,
      że burty nie mają wioseł,

maszt podmuchem zraniony prędkiego Afryka,
jęczą osłabłe drążki, a lin pozbawione
   reje ledwie by mogły
      wytrzymać ciosy potężnych

odmętów? Ani żagli nie masz całych,
ani na dziobie bogów wzywanych w potrzebie.
   Choć tyś pontyjską sosną,
      szlachetnych lasów córą,

porzuć rodowód i nazwisko sławne:
rufowym malowidłom żeglarz trwożny
   nie ufa. Strzeż się, abyś
      wiatrów nie został igraszką.

Wczoraj dotkliwym byłeś mi strapieniem,
teraz jesteś potrzebą i nielekką troską,
   a więc omijaj wody
      płynące u Cyklad świetlistych.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama
I 9

(Do Taliarcha)

Vides ut alta stet nive candidum

(Strofa alcejska)

Spójrz, jak wysokim obsypana śniegiem
błyszczy Sorakte, lasy utrudzone
   ledwie dźwigają ciężar, a rzeki
      stanęły skute ostrym mrozem.

Zwalcz chłód dotkliwy, zatem hojnie dorzuć
szczap do kominka i tym szczodrobliwiej
   czteroletniego utocz wina,
      o Taliarchu, z sabińskiej amfory.

A resztę zostaw bogom, bo gdy oni
uciszą wiatry po morzu goniące
   burzliwym, wtedy ni cyprysy
      ani się wzruszą wiekowe jesiony.

Nie śmiej dochodzić, co jutro przyniesie,
w tym zysku patrzaj, czym Los cię już dzisiaj
   obdarza, nie stroń od miłości,
      gdyś młody, ni od tańców skocznych,

dopóki głowy rzeźwej nie posrebrzy
kapryśna starość. Śmiało idź na pole,
   a nocą niech wtórują szepty
      spotkaniom w umówionej porze,

kiedy w bezpiecznym ukrytą zakątku
zdradza dziewczynę wdzięczny śmiech z ciemności:
   oto już zastaw z ramion zdarty
      i niezbyt pewnie dłoń się wzbrania.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama
I 11

(Do Leukonoe)

Tu ne quaesieris, scire nefas, quem mihi, quem tibi

(Wiersz asklepiadejski większy)

Nie pytaj, bo wiedzieć nie trzeba, jaki mnie, jaki tobie
kres bogowie zgotują, Leukonoe, ni babilońskich
nie badaj liczb. O ileż lepiej przyjąć, co się zdarzy.
Czy wiele zim przeznaczy Jowisz, czy ostatnią zsyła,
co właśnie do walki daremnej ze skałą zmusza morze
Tyrreńskie: zachowaj rozum, wina cedź i chwilę krótką
uczyń miarą nadziei. Kiedy mówimy, pierzcha czas
zawistny: korzystaj z dnia i jak najmniej przyszłości ufaj.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama
I 4

(Do Sestiusza)

Solvitur arcis hiems grata vice veris et Favoni

(Strofa archlochijska IV)

Odchodzi sroga zima, Favoni wiosnę zwiastuje
   i statki znów się spuszczają na morze,
bydło z obory wybiega, wieśniak ognia nie syci,
   a pola siwym nie bieleją szronem.

Już cyteryjska Wenus wiedzie tańce w blasku luny
   i wdzięczne Gracje złączone z Nimfami
przemienną biją stopą w ziemię, gdy Wulkan ognisty
   odwiedza kuźnie potężne Cyklopów.

Teraz mirtem wypada przybrać namaszczoną głowę
   lub kwiatem, który rodzi żyzna ziemia.
Teraz w gajach cienistych Fauna uczcić trzeba,
   co owcy żąda lub kozła wybierze.

Śmierć blada jednakowo ubogie chaty nawiedza
   i pyszne zamki. O szczęsny Sestiuszu,
krótkość życia niweczy nadzieję zbyt rozbudzoną;
   już włada tobą noc, baśniowe Many

i smętna siedziba Plutona; kiedy tam podążysz,
   rzut kością nie da ci pierwszeństwa w uczcie
ani wybrańca młodych nie spotkasz, czułego Licyda,
   o którym wkrótce będą śnić dziewczęta.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama
I 3

 (Do okrętu wiozącego Wergiliusza do Aten)

 Sic te diva potens Cypri 

(Strofa archilochijska IV) 

Niechaj władczyni boska Cypru,
   bracia Heleny, jaśniejące gwiazdy,
niech cię prowadzi ojciec wiatrów
   zamknąwszy wszystkie inne prócz Japyksa,

okręcie, któryś winien troskę
   o Wergiliusza: do attyckich brzegów
dowieź go proszę w dobrym zdrowiu
   i miej w opiece połowę mej duszy.

Dębowa tarcza, spiż potrójny
   krzepiły serce męża, który pierwszy
kruchą łódeczkę spuścił w otchłań
   i Afrykański wicher go nie trwożył

walczący z silnym Akwilonem,
   ani Hyady smętne, ani wściekły Notus,
któremu i pan Adriatyku
   nie zrówna, kiedy wznosi i ucisza fale.

A jak się lękać musiał śmierci,
   kto suchym okiem patrzył na wodne potwory,
kto widział morze szalejące
   i osławione skały przylądka Piorunów?

Na próżno bóg rozważny dzieli
   ziemie przegrodą mokrych oceanów,
gdy łodzie niepokorne śmiało
   forsują brody, zda się, nieprzebyte.

Zuchwała ludzkość nie zna granic
   i wciąż ponawia zakazaną zbrodnię,
odkąd zuchwały syn Japeta
   dał ludziom ogień wykradziony zdradą.

Nieszczęście spadło w ślad za ogniem
   na domy, chorób nieznanych zastępy
wylęgły się na całej ziemi
   i nie tak rychłe przeznaczenie śmierci

szybszym zmierzało odtąd krokiem.
   Dedal doświadczył powietrznych przestrzeni
na skrzydłach, co nie ludziom dane,
   czyn Herkulesa pokonał Acheron.

Nic nie jest straszne dla śmiertelnych:
   w głupocie swojej szturmujemy niebo
i nie możemy ścierpieć gromów,
   które w odwecie ciska gniewny Jowisz.

Horacy
w tłumaczeniu Andrzeja Lama